Jakiś czas temu dowiedziałam się o kosmetyku marki Lirene, który miał być godnym zastępcą rajstop w sprayu Sally Hansen. Dorwałam go w Rossmanie za 20zł, regularna cena to coś 27/8zł.
Pokładałam w nim ogromne nadzieje, okazał się jednak NAJWIĘKSZYM bublem roku!!!!!
Jest okropny, beznadziejny i niewarty zachodu!
Nie da rady go rozsmarować bez pozostawiania smug czy plam, kolor 'uwydatnia' sie dopiero po chwili, najpierw go ladujemy wiecej, a pozniej mamy kuku, bo ani go rozsmarowac, bo zastyga, ani nie nadajemy sie do wyjscia i musimy to badziewie zmyc.
Szczerze mówiąc nie widzę w nim w ogóle plusów, moze tylko taki, ze nie smierdzi?
Porównujac do rajstop w sprayu, to konsystencja jest lekka, kremowa, moze i wygodniej sie go aplikuje, bo rajstopy szybko zastygaja, ale bardzo ciezko uzyskac na calych nogach ten sam efekt, robia sie plamy, smugi. Musialabym chyba spedzic godzine na aplikacji, zeby wygladac ok, ale kto ma na to czas i ochote?
Pewnie zadajcie sobie pytanie, czy tego typu specyfiki brudza ubrania lub czy gdy zlapie nas deszcz produkt nie splynie z naszego ciała. Niestety nie ma produktow idealnych i faktycznie brudza one ciuchy, smarujac nogi stawiam na krotkie spodenki czy krotkie spodniczki i od wewnetrznej strony zawsze sa zabrudzone, najgorsze, ze trzeba bardzo uwazac przy sciaganiu, by nie zahaczyc o zewnetrzna strone, ale podczas pierwszego prania wszystko schodzi, nie bylabym jednak na tyle odwazna by ubrac np cos bialego na tylek, wygladaloby to zabrudzenie malo apetycznie.
kosmetyki tego typu schodza ze skory dopiero przy kontakcie z mydlem i woda;) sama woda ciezko je zmyc, najlepiej uzywac do tego gabki.
Ten produkt otrzymuje ode mnie 1/5. Nie kupie i nie polecam zawracac sobie nim glowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz